piątek, 11 listopada 2016

Anna Kozłowska - dobre, bo polskie



11 listopada, czyli Bardzo Patriotyczne Święto Polskości. Jak pokazuje dzisiejsza rzeczywistość różnie okazywanej. Ja postanowiłam patriotycznie uczcić Narodowe Święto Niepodległości wybierając 10 najważniejszych postaci i zdarzeń z polskiej kultury, które mnie kształtowały, zachwycały, inspirowały. Wybór bez zastanowienia – wypisałam i patrząc na rezultat, złapałam się za głowę! A gdzie pastele Wyspiańskiego i scena z maskami z Wyzwolenia”, „Emigranci” Mrożka, „Polowanie na karaluchy” Głowackiego i snująca się słowiańska dusza u Konwickiego? „Grand Valse Brillante” w wykonaniu Ewy Demarczyk, Młynarski, Przybora, Osiecka i wszystkie piosenki z tekstem? Teatr Powszechny za Hubnera i spektakle Grzegorzewskiego? Gdzie Norwid, Baczyński, Ficowski, Różewicz, Gombrowicz? Malczewski, Gierymski, Mehoffer, Komeda, Ciechowski… i kilkadziesiąt innych nazwisk?
Cóż lista jest spontaniczna, ani dogłębnie przemyślana, ani wykalkulowana. Zamiast krytykować, zgadzać się lub nie, zróbcie natychmiast swoją własną. Moja poniżej:
(w kolejności jak na zdjęciu powyżej od lewej w górny rzędzie)

1.      Plakaty polskich grafików – wyobraźnia, kreatywność oraz niezła szczypta dowcipu, czyli cała Polska Szkoła Plakatu z wybitnymi artystami. Na ich pracach wychowały się już pokolenia artystów. A dobry plakat to precyzyjny, mocny cios w oko i umysł nie pomijając emocji. Jak ten na fotografii powyżej: plakat do filmu KABARET autorstwa Wiktora Górki

2.      Portrety spod ręki Witkacego. Zachwycała mnie brawura regulaminu Firmy Portretowej. Zachwycała mnie linia ruchu pastelami, która zahaczała o mroczne sekrety osobowości modela. Zachwycały wszelkie sposoby utrwalania, od wylizanych po te z dowolną interpretacją według intencji firmy. Dawno temu towarzyszył mi autoportret zawieszony w moim nastolęcym pokoju jako wyraz artystycznego buntu – a świdrujące spojrzenie Witkacego przeszywało mnie na wylot ilekroć na nie zerknęłam.

3.      Lalka” Bolesława Prusa jako najważniejsza powieść o Polakach – uroczych marzycielach, sentymentalnych wzdychaczach, dumnych pawiach, upiornych zawistnikach, zadufanych obrażalskich, pieniaczach, ideowcach, cwaniakach, naiwniakach. Oraz oczywiście o małej wielkości i wiecznie urażonych ambicjach…

4.      Antoni Słonimski i Julian Tuwim – „W oparach absurdu”. Cudowny duet znakomitych poetów w wyśmienitej zabawie słowem. Zwłaszcza cykl ogłoszeń drobnych typu: „Bieliznę damską starannie wykończoną mam na sobie”. Z sentymentem wspominam arcyzabawny spektakl na podstawie tych tekstów przygotowany w zakopiańskim Teatrze Witkacego.

5.      Krystyna Janda – kobieta-orkiestra. Tańczy, śpiewa, recytuje i zaraża energią. Wulkan emocji, lawina pomysłów i kaskady śmiechu. I jeszcze trafne uwagi na blogu, i Agnieszka z „Człowieka z marmuru”, którą chciały być niemal wszystkie dziewczyny, i dawno temu „Edukacja Rity” w Ateneum, i obecnie „Danuta W” i „Boska” w Polonii, i zacięcie społecznikowskie. Wszystko w jednej osobie. A można by obdzielić kilka życiorysów. Podoba mi się, jak walczy, żeby świat był chociaż o odrobinę lepszy.

6.      Pianista” Romana Polańskiego. Jedna postać, w której wyświetla się los całego pokolenia zmiażdżonego przez wojenny walec. Film o upokorzeniu człowieka, którego egzystencja sprowadza się do fizjologii zaszczutego stworzenia. Gdy bohaterstwem staje się walka o kolejny oddech. A ponieważ z tymi doświadczeniami łączą się losy samego reżysera łatwiej zrozumieć, że dla ludzi po takich przeżyciach nic już nie mogło być „jak wcześniej”. Zwracam uwagę na genialny plakat powyżej.

7.      Stanisław Dygat – "Jezioro Bodeńskie" oraz wszystkie książki, które napisał. Nic więcej nie powiem. Dla mnie najlepszy.

8.      Kanał” Andrzeja Wajdy oraz wszystkie inne filmy tegoż reżysera, na których uczyłam się polskości nie na klęczkach. Tej niewygodnej, uwierającej, kłopotliwej. I której pozbyć się nie da, bo gdzieś w krwiobiegu tak głęboko, ale dzięki filmom Wajdy nabierała soczystości. I rozkwitała w porywających obrazach i metaforach.

9.      Tadeusz Kantor – „Wielopole, Wielopole”. Teatr pamięci i teatr śmierci, czyli jak opowiadać o tym, co pamiętamy z tego, co minęło. Zaczarowały mnie te spektakle i wciąż w głowie brzmią frazy wielokrotnie powtarzane przez aktorów ze świata pomiędzy żywymi i umarłymi.

10.  Czesław Miłosz. To On był tajnym, wówczas nie do końca uświadomionym, motorem mojego pobytu w Berkeley. Musiałam Go spotkać, musiałam wspiąć się na Grizzly Peak do Jego posiadłości i własnymi oczami przeżyć widzenie nad Zatoką San Francisco. Do dziś do zatrzymania z pędu codzienności wystarczy kilka linijek z któregokolwiek wiersza. I lubię taki stan.