Krzyk. Podobno krzyk tak głośny, że zagłuszał syrenę
nadjeżdżającej karetki. Potoki krwi, walka o życie. Złamania: kręgosłup,
obojczyk, żebra, miednica, noga w 11 miejscach, zwichnięcia ramienia i stopy. I
jeszcze metalowy pręt, który przebił ciało w okolicy podbrzusza. 3 miesiące w
pełnym gipsie. Wiek ofiary 18 lat. Rozpędzone życie nastolatki, które wraz ze
zderzeniem autobusu z tramwajem gwałtownie wyhamowało. I zmieniło wszystko. Inwalidka
(jak się wkrótce okaże do końca życia). Młoda dziewczyna usycha. Więdnie w
gipsowej skorupie. Co zrobić będąc na dnie czarnej dziury? W takiej rozpaczy nawet
trudno się zabić. Bezsilność, która doprowadza do niechęci, niewiary,
beznadziei. I wtedy zdarza się cud. Frida dostaje farby i wszystko co niezbędne
do malowania. I zaczyna malować. Przykuta do łóżka odkrywa w sobie całe połacie
artystycznej wrażliwości. Sprawdziła się sprytnie nazwana przez Freda Astaire’a
myśl: „zamiast tupać ze złości naucz się stepować”. I Frida zamiast ugrzęznąć w
pościelowej rozpaczy stała się malarką. Ale może malować świat wyłącznie z
punktu widzenia poduszki i dlatego dostaje lustro. Maluje to, co widzi w
lustrze. I wówczas jej malarstwo rozkwita feerią autoportretów, które staną się
jej znakiem firmowym. Kobieta z jedną brwią. Jeden z pierwszych „Autoportret w
aksamitnej sukni” z 1926 nie przedstawia 19-letniej dziewczyny wchodzącej w
dorosłe życie. To autoportret kobiety po przejściach, z poranioną duszą. I tak
już będzie na każdym obrazie. Frida nigdy nie namaluje siebie szczęśliwej,
uśmiechniętej, w euforii. Jej malarstwo stanie się dziennikiem codziennych
zmagań z pokiereszowanym ciałem i z duszą cierpiącej kobiety. Jest osobiste i
bardzo intymne. Kluczem do zrozumienia jej malarstwa jest życiorys kobiety
uwięzionej w okaleczonym ciele. Ale także kobiety emocjonalnie wyczerpanej.
Nigdy nie osiągnęła życiowej stabilizacji. Małżeństwo ze starszym i uznanym
artystą kosztowało ją wiele upokorzeń. Sama też gubiła się w licznych
romansach, również z kobietami. Temperament i brawura ciągnęły ją do barów
wypełnionych alkoholem i krzykliwą fiestą. Nurzała się w mrocznych klimatach,
wykańczały ją kolejne choroby. Eksperymentalne terapie, które nie powodowały
pozytywnych efektów doprowadzały na skraj wyczerpania. Wszystko czego w swoim
życiu doświadczyła, każdy ból, cierpienie, życiowy zakręt znalazł swoje miejsce
na obrazie. Gdy mąż zdradził ją z jej siostrą Frida namalowała „Autoportret z
obciętymi włosami”, 7 operacji kręgosłupa to „Strzaskana kolumna”. Trzy
nieudane ciąże też znajdą swoją malarską opowieść. Gdy zostaje sama,
skrzywdzona i pozbawiona nadziei maluje „Dwie Fridy” jako swój wszędzie
rozpoznawany stempel. Frida w lustrze. Od lustra się zaczęło.
Warto zobaczyć więcej niż kwiaty we włosach.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz