czwartek, 23 marca 2017

Kamila Straszyńska - Z perłą

To nie są historie narodów, ani spektakularne sceny akcji. To zazwyczaj małe obrazki, mikroświaty jak u Vermeera. Na tym polega mistrzostwo Iwaszkiewicza. Wprawna ręka pisarza nie potrzebuje wiele, by oddać esencję. Iwaszkiewicz swoim piórem rysuje delikatne kształty, swoje „Mleczarki” ukazuje w krótkich, ale dojmujących historiach. Podglądamy je przez małe okienka – na tyle małe, że nie możemy zobaczyć całego dużego pokoju, ale o tak przejrzystych szybach, że dostrzegamy kryjącą się za postacią głębię.

Iwaszkiewiczowskie tematy wydają się niedzisiejsze. Anachronizm wynika nie tylko z mocnego osadzenia tekstów w epoce, ale także z bardzo rozległego wykształcenia Iwaszkiewicza, które dziś pozostaje w sferze poza zasięgiem przeciętnego czytelnika. Odniesienia do ówczesnej literatury, inspiracja muzyką Szymanowskiego (i samym Szymanowskim), ale i mentalność Polaków urodzonych w sercu Ukrainy – to punkty odniesienia zbyt odległe, zbyt mało oczywiste. Nie sięgamy do nich, nie zagłębiamy się we wrażliwość ludzi dwudziestolecia międzywojennego i ocalałych po wojnie. Czytamy przez siebie. I odrzucamy Iwaszkiewicza i jemu podobnych. Bo to nie nasze.

A może jednak nasze? Tylko trzeba spojrzeć dalej… Bo veermerowska dziewczyna co ma w uchu perłę, to mogłaby być taka tam kolejna. A nie jest, kryje w sobie tajemnicę. W literaturze, która z naszej perspektywy należy już do zamierzchłych czasów, też warto jej poszukać.

Iwaszkiewicz jest mistrzem małej formy. Krótkie, proste historie mają za sobą wielkie zaplecze, które udaje nam się uchwycić w malutkich gestach, reakcjach, słowach. Dramaty bohaterów powstają, rozwijają się i kończą tak jak w naszym życiu – prawie niezauważalnie. Nie przygotowujemy się przez lata, żeby coś przeżyć. Miłość, rozpacz, nadzieja i nienawiść przychodzą do nas nagle. I w mgnieniu oka znikają. Pozostają w nieuchwytnej sferze niepewności i domysłów. Czy ja na pewno go/ją kocham? Czy zasługuje na nienawiść? Analiza własnych emocji pochłaniają nas często mocniej niż same wydarzenia, a to popycha nas do decyzji (lub jej świadomego odwlekania). Tak działają bohaterowie iwaszkiewiczowscy. Wewnętrzni, zamknięci, niespełnieni. Rozbici między romantyzmem i pragmatyzmem, marzeniem a rzeczywistością, przeszłością i pędzącym dzisiaj.


Pragną, tęsknią, gubią się niezależnie od miejsca i czasu. Czy są naznaczeni traumą wojny czy porażki powstania styczniowego – nieważne. Czy mieszkają w stolicy czy w małej mieścinie – nieważne. Wszyscy są do nas podobni, polskie powietrze wciąż pachnie tak samo, polski duch mierzy się z tymi samymi obciążeniami. Właśnie polskie, nie inne. Iwaszkiewicz stwarza w swoich tekstach uniwersalnego bohatera o wrażliwości znad Wisły. Bohatera, który intensywnie przeżywa świat i nosi w sobie ciężar walki o tożsamość – swoją własną, indywidualną, albo narodową, określoną wartościami, krążącymi wokół głowy jak rój pszczół. Postaci rozgrywają w sobie wielkie konflikty, które Iwaszkiewicz potrafi oddać z wielką subtelnością. Co więcej, te problemy są tym bardziej interesujące, że bohaterowie za nic nie chcą nam zdradzić swojej tajemnicy. Jeśli ich nie dociśniemy, to pozostaniemy na poziomie banalnych zapisków. Sprytna strategia wymagająca uważnego przeciwnika.


Czy warto odbywać tę podróż, która wymaga więcej wysiłku niż łatwy i przyjemny kryminalik czy romansik? Hm… A czy warto patrzeć głębiej w oczy Dziewczynie z perłą? 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz