Mówi się, że autorytety to gatunek
wymarły. Łatwo tak mówić jeśli w ogóle przestało się ich szukać. Na pierwszy
rzut oka nasza pozycja może się wydawać stracona - osaczeni przez marne talenty
w mediach, albo ludzi, którzy są znani z tego, że są znani, poddajemy się
dekadenckim hasłom o śmierci ideałów. Do czasu. Zdarza się, że odkryjemy w
swoim świecie jednostkę wybitną, która krąży po tej samej orbicie zainteresowań
i co więcej, ma ogromne doświadczenie, którym może się podzielić. Tym, którzy
mają więcej szczęścia, taki autorytet objawia się w bezpośrednim kontakcie i w
rozmowach czy nauczaniu przekazuje życiową mądrość. A dla tych, którzy takiej
możliwości nie posiądą - nic straconego! Są przecież książki.
Dla mnie jednym z takich
autorytetowych objawień okazał się Jerzy Radziwiłowicz. Przy okazji pisania
pracy olimpijskiej w liceum zagłębiłam się nieco w jego życie i twórczość- stał
się najpierw obiektem analiz aktorskich, a z czasem guru stylu i klasy.
Niepohamowana była moja dziewczyńska radość, gdy nadarzyła się okazja, żeby z
Panem Radziwiłowiczem zamienić kilka zdań. Niestety nie mam aż tyle szczęścia,
by każdemu z moich autorytetów chciało się ze mną rozmawiać tyle czasu, ile mi
by się chciało - jednak pocieszenie znalazłam właśnie w książce. "Wszystko
jest lekko dziwne" to wywiad - rzeka z Jerzym Radziwiłowiczem
przeprowadzony przez Łukasza Maciejewskiego w 2012 roku. Co prawda czytanie na
pewno nie daje tyle emocji, co spotkanie twarzą w twarz, ale przynajmniej to
czytelnik dyktuje warunki. I tak widywałam się z Panem Radziwiłowiczem w
metrze, w przerwie między wykładami, w drodze do domu, w poczekalni u lekarza.
On sam mówi, że każdy dzień jest pełen takich momentów, które zazwyczaj są
pustym czekaniem, a można je przecież zapełnić ciekawą lekturą. Opowiada historie
prywatne i zawodowe, jednak w żadnym wypadku nie popada w popularny dziś
ekshibicjonizm. To zapis takiej rozmowy, jaką chyba każdy chciałby przeprowadzić,
nawet jeśli nie ma zapędów dziennikarskich. Szczególnie, że rozmówca znany jest
z niechęci do udzielania wywiadów. Lektura tej książki to nie tylko przyjemność
z poznawania ciekawego człowieka, ale także (a może przede wszystkim) skarbnica
wiedzy, której w naukowych opracowaniach nie sposób znaleźć. W końcu wiele się
można nauczyć od mistrza, będąc choćby niemym świadkiem jego słów. Mądrość i
dystans, płynące z doświadczenia, to wartości uniwersalne, nie dotyczące
jedynie artystów (ale dla nich prawdopodobnie szczególnie przydatne). Właśnie o
pewnym dystansie do zjawiska sławy, ale i do samego siebie opowiada Jerzy
Radziwiłowicz - to kwintesencja samego stylu podejścia do popularności
wynikającej z zawodu aktora, ale i do samego zawodu. Gdyby przyłożyć kalkę tej
klasy do ludzi, którzy szczególnie upodobali sobie być na świeczniku,
prawdopodobnie wypadliby blado. Na szczęście ci, o których możemy przeczytać we
wspomnieniach Radziwiłowicza, będącego najwyższej klasy artystą, to plejada
największych polskich nazwisk związanych z teatrem i filmem - Wajda, Jarocki,
Grzegorzewski, Kieślowski, etc. A dowcipne ciekawostki z planu to wisienka na
torcie.
Zatem po tych paru spotkaniach z
Panem Radziwiłowiczem stało się rzeczy kilka: po pierwsze, moja lista filmów do
obejrzenia wydłużyła się o sporo pozycji, o których nawet wcześniej nie
pomyślałam. Po drugie, mój ogląd na działalność twórców, których znałam przed
lekturą, zmienił się, bo mogłam spojrzeć na nią nie tylko z perspektywy widza,
ale od wewnątrz - dzięki temu odkryłam ukryte dla mnie wcześniej sensy,
wartości. I po trzecie, być może najważniejsze: wzmocniłam swoje przekonanie o
mocy istniejących (mimo pogłoskom o ich śmierci) autorytetów, w postaci ludzi
doświadczonych, ciekawych, nietuzinkowych i o otwartych umysłach. Co więcej
jesteśmy w stanie ich znaleźć blisko nas - niekoniecznie na drugim końcu świata
w innej epoce. Wbrew pozorom pojawiają się w tej samej czasoprzestrzeni co my. Pan
Radziwiłowicz jest jednym z nich, a i szczęśliwie jest ich znacznie więcej (nie
chodzi także wyłącznie o artystów). Jestem przekonana, że to właśnie z nich
należy czerpać przykład, za ich śladem podążać - nie w osiąganiu kariery, ale w
podejściu do niej, a czasami nawet do całego życia.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz