środa, 4 marca 2015

Anna Kozłowska - Podróżowanie z Kapuścińskim


      4 marca 2015. Kolejne urodziny Ryszarda Kapuścińskiego już bez jubilata. Ale wciąż są książki, do których w każdej chwili można zajrzeć. Po co? Skoro nie ma już świata, o którym pisał. Rewolucje minęły, wojny wybuchły już inne, nowe. Nie ma tamtych władców, dyktatorów i piesków, których portrety literackie należą do klasyki literackiego reportażu. Po co? A choćby po to, żeby podróżować.
      Z melancholijnym uśmiechem spoglądam na egzemplarz Podróży z Herodotem, który się ze mną napodróżował. Czytanie tej książki było dla mnie odkrywaniem moich własnych pasji. To oczywiste - tak dzieje się przy okazji wszelkich lektur napisanych przez pasjonatów i poświęconych ich pasjom. Podróże z Herodotem, jak wszystkie książki Kapuścińskiego, otwierają oczy i poszerzają horyzonty. Mi kazały się zatrzymać z dala od zgiełku i z dystansu przyjrzeć się Historii. I choć Historia przez duże H brzmi patetycznie, to właśnie tak było. Zwłaszcza, że część tej lektury odbywałam wśród egipskich piramid. Dlatego błąkając się po mosteczkach Wenecji wiem, że zaledwie 200 lat wcześniej błąkali się tam niejaki Goethe lub Byron. A Michał Anioł z tej samej perspektywy co ja patrzył na Zamek Świętego Anioła w Rzymie.

      I pewnie również dzięki Kapuścińskiemu nie odczuwam obcości w konfrontacji z inną kulturą. I brak poczucia niepokoju w zdawać by się mogło lekko niebezpiecznych miejscach czy też odradzanych. Mogę zagubić się o 2 w nocy w skomplikowanych uliczkach Kairu, zjadać dziwnie wyglądające „coś” sprzedawane przez okienko w neapolitańskim zaułku, włóczyć się po boskim Buenos przyglądając się tańczącym tubylcom, podróżować z kurami lokalnym autobusem w Maroku. I wcale nie chodzi mi o kretyńskie ryzykowanie własnego życia, zdrowia lub portfela. To tylko zwykła ciekawość pozbawiona kasandrycznego myślenia, że za chwilę coś mi się złego stanie. Bo w łeb można oberwać równie dobrze na Marszałkowskiej i kolor skóry z pewnością nie będzie miał nic do rzeczy. A czytanie takich książek oswaja z innością. Wzbudza chęć poznania tej inności, a nie tylko jej oznakowania.
      Czytając Podróże z Herodotem niemal na każdej stronie jest zdanie – myśl, nad którą warto się zatrzymać. I może dodać własną. A po co dziś czytać inne książki Kapuścińskiego skoro tamtego świata nie ma? Są nowe wojny, nowi władcy, nowe koalicje – ale mechanizmy wciąż te same. A skoro tak wnikliwie opisane, to wciąż są doskonała nauką. I wciąż z tej literatury można uczyć się świata.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz