Zacznę
od tego, że to wszystko jest dla mnie sytuacją dość niezręczną - tak
podkochiwać się w gościu, który od dawna nie żyje. Nawet więcej - przyznawać się do tego publicznie, a w
reakcji nie widzieć specjalnego zdziwienia... Już przez samą moją emocjonalną
relację z tym artystą przebijają malutkie promienie jakiejś Tajemnicy (może
nawet Istnienia). Z kolei w aktualnym powszechnym uwielbieniu dla niego
widoczny jest lekki brak logicznej spójności, taki sam jak w przykładowym
Staruszku zmieniającym się z łagodnego człowieka w potwornego
"pochronia" zabijającego małą dziewczynkę, która dopiero co wpełzła z
lewej strony sceny. A w tym, że rok 2015 uchwalono jednocześnie rokiem OBU
Witkiewiczów - ojca i syna, tkwi ostateczny groteskowy cios poniżej pasa dla
obu z nich, choć pewnie nikt w Senacie nie miał tak okrutnych intencji. Gdyby
jednak przyjrzeć się tej relacji bliżej, to chyba lepiej w grobach znieśliby
wspólny rok Sienkiewicz i Gombrowicz.
Metafizyczna
atmosfera, która nad Witkacym krążyła za życia, do dziś przylgnęła do jego
nazwiska. Już to jedno jedyne słowo wprowadza pewien niepokój. Zresztą, nie ma
w tym nic zaskakującego, skoro człowiek ten bardzo mocno pracował nad (jakbyśmy
dziś powiedzieli) swoim pijarem. Gdy pytam moich rówieśników i ludzi nieco ode
mnie młodszych o pierwsze z nim skojarzenie zawsze najpierw pada: NARKOTYKI.
Dalej leci coś o ekscesach, Czystej Formie, może o podpisach pod portretami
słynnej Firmy. Idąc o krok w stronę naszej współczesności - pytam o ich
skojarzenia z teatrem Witkacego. I znów nie dziwi mnie pewna doza niepokoju lub
wręcz negacji ze strony widzów, bo większość reżyserów chce teksty Witkacego
jeszcze dodatkowo na siłę udziwniać - a efektem tego są trwałe ślady na
psychice biednego odbiorcy (który
prędzej sam zasnął niż odczuwał dziwność istnienia po wnikliwym zagłębieniu się
w teatralną materię). Zwłaszcza w przypadku odbiorców niewyrobionych,
niezaznajomionych wcześniej z twórczością i myślą geniusza.
Dziś
żyjemy w takim świecie, jaki Witkacy już dawno dla nas przewidział. Słusznie
mówi profesor Lech Sokół, że zupełnie nie słuchamy jego ostrzeżeń. Zapadamy się
coraz bardziej w szczęśliwy konsumpcjonizm i materializm, negujemy istnienie
metafizycznej strefy świata. Witkacy był prorokiem upadku cywilizacji, który
możemy paradoksalnie zobaczyć patrząc w najnowocześniejsze sprzęty. Jeśli rano
wyglądam przez okno i widzę ogromne zaproszenie na pierwszą nagą randkę w
ciemno (która nota bene ma nawiązywać do początku rodzaju ludzkiego), to w tym
momencie mam ochotę dodać (d)ostatecznie dużo weronalu do porannej kawy.
Człowiek XXI wieku nie tylko stracił prawdziwy indywidualizm podążając usilnie
za narzuconą przez nie wiadomo kogo modą na totalną szczęśliwość. Człowiek XXI
wieku stracił kontakt z czymś więcej niż tylko potrzeby ciała. Raczej
bezpowrotnie.
Chociaż
- w tym może pomóc, mimo wszelkim trudom, niezmiennie obecny w literaturze i
teatrze Witkacy. Oczywiście, średnio pomoże tym, którzy dziś kojarzą takie
podobne słowo tylko z ekskluzywną trumną przy Alejach Jerozolimskich. Stanisław
Ignacy Witkiewicz wykrzykuje do nas z tego miejsca, gdzie się znajduje
(gdziekolwiek to jest), kopnięcie w metafizyczny tyłek, tak jak kiedyś całował
metafizyczne pępki. Ten kop nie jest kierowany tylko w stronę teatru, który
przez lata potrafił wspaniale czerpać ze spuścizny wariata z Krupówek, a teraz
sprawia wrażenie, że oryginalna Czysta Forma jest passe. To przekaz do zwykłego
zjadacza chleba, o ile tylko ten zechce go odebrać. Bo szukanie w sobie
Tajemnicy Istnienia, poprzez najróżniejsze środki, może dać w efekcie
"rzeczy niespotykanej dotąd piękności".


Niestety, większość współczesnych adaptacji dramatów Witkacego to swoista apoteoza bezsensu, z którą już za życia sam dramaturg walczył, głosząc, że Czysta Forma nie jest bezsensem dla bezsensu.
OdpowiedzUsuńMyślę, że gdyby sztuki Witkacego wystawiać prosto i traktować niemalże jak "samograje", można by (stosując się do Jego bardzo szczegółowych i wnikliwych didaskaliów) osiągnąć dużo lepszy, właściwszy dla filozofii Witkacego efekt. Ale to moja subiektywna opinia...