wtorek, 24 lutego 2015

Kamila Straszyńska - Rzeczy niespotykanej dotąd piękności


 
       Zacznę od tego, że to wszystko jest dla mnie sytuacją dość niezręczną - tak podkochiwać się w gościu, który od dawna nie żyje. Nawet więcej -  przyznawać się do tego publicznie, a w reakcji nie widzieć specjalnego zdziwienia... Już przez samą moją emocjonalną relację z tym artystą przebijają malutkie promienie jakiejś Tajemnicy (może nawet Istnienia). Z kolei w aktualnym powszechnym uwielbieniu dla niego widoczny jest lekki brak logicznej spójności, taki sam jak w przykładowym Staruszku zmieniającym się z łagodnego człowieka w potwornego "pochronia" zabijającego małą dziewczynkę, która dopiero co wpełzła z lewej strony sceny. A w tym, że rok 2015 uchwalono jednocześnie rokiem OBU Witkiewiczów - ojca i syna, tkwi ostateczny groteskowy cios poniżej pasa dla obu z nich, choć pewnie nikt w Senacie nie miał tak okrutnych intencji. Gdyby jednak przyjrzeć się tej relacji bliżej, to chyba lepiej w grobach znieśliby wspólny rok Sienkiewicz i Gombrowicz.

       Metafizyczna atmosfera, która nad Witkacym krążyła za życia, do dziś przylgnęła do jego nazwiska. Już to jedno jedyne słowo wprowadza pewien niepokój. Zresztą, nie ma w tym nic zaskakującego, skoro człowiek ten bardzo mocno pracował nad (jakbyśmy dziś powiedzieli) swoim pijarem. Gdy pytam moich rówieśników i ludzi nieco ode mnie młodszych o pierwsze z nim skojarzenie zawsze najpierw pada: NARKOTYKI. Dalej leci coś o ekscesach, Czystej Formie, może o podpisach pod portretami słynnej Firmy. Idąc o krok w stronę naszej współczesności - pytam o ich skojarzenia z teatrem Witkacego. I znów nie dziwi mnie pewna doza niepokoju lub wręcz negacji ze strony widzów, bo większość reżyserów chce teksty Witkacego jeszcze dodatkowo na siłę udziwniać - a efektem tego są trwałe ślady na psychice biednego odbiorcy  (który prędzej sam zasnął niż odczuwał dziwność istnienia po wnikliwym zagłębieniu się w teatralną materię). Zwłaszcza w przypadku odbiorców niewyrobionych, niezaznajomionych wcześniej z twórczością i myślą geniusza.

       Dziś żyjemy w takim świecie, jaki Witkacy już dawno dla nas przewidział. Słusznie mówi profesor Lech Sokół, że zupełnie nie słuchamy jego ostrzeżeń. Zapadamy się coraz bardziej w szczęśliwy konsumpcjonizm i materializm, negujemy istnienie metafizycznej strefy świata. Witkacy był prorokiem upadku cywilizacji, który możemy paradoksalnie zobaczyć patrząc w najnowocześniejsze sprzęty. Jeśli rano wyglądam przez okno i widzę ogromne zaproszenie na pierwszą nagą randkę w ciemno (która nota bene ma nawiązywać do początku rodzaju ludzkiego), to w tym momencie mam ochotę dodać (d)ostatecznie dużo weronalu do porannej kawy. Człowiek XXI wieku nie tylko stracił prawdziwy indywidualizm podążając usilnie za narzuconą przez nie wiadomo kogo modą na totalną szczęśliwość. Człowiek XXI wieku stracił kontakt z czymś więcej niż tylko potrzeby ciała. Raczej bezpowrotnie.

       Chociaż - w tym może pomóc, mimo wszelkim trudom, niezmiennie obecny w literaturze i teatrze Witkacy. Oczywiście, średnio pomoże tym, którzy dziś kojarzą takie podobne słowo tylko z ekskluzywną trumną przy Alejach Jerozolimskich. Stanisław Ignacy Witkiewicz wykrzykuje do nas z tego miejsca, gdzie się znajduje (gdziekolwiek to jest), kopnięcie w metafizyczny tyłek, tak jak kiedyś całował metafizyczne pępki. Ten kop nie jest kierowany tylko w stronę teatru, który przez lata potrafił wspaniale czerpać ze spuścizny wariata z Krupówek, a teraz sprawia wrażenie, że oryginalna Czysta Forma jest passe. To przekaz do zwykłego zjadacza chleba, o ile tylko ten zechce go odebrać. Bo szukanie w sobie Tajemnicy Istnienia, poprzez najróżniejsze środki, może dać w efekcie "rzeczy niespotykanej dotąd piękności".

 


1 komentarz:

  1. Niestety, większość współczesnych adaptacji dramatów Witkacego to swoista apoteoza bezsensu, z którą już za życia sam dramaturg walczył, głosząc, że Czysta Forma nie jest bezsensem dla bezsensu.
    Myślę, że gdyby sztuki Witkacego wystawiać prosto i traktować niemalże jak "samograje", można by (stosując się do Jego bardzo szczegółowych i wnikliwych didaskaliów) osiągnąć dużo lepszy, właściwszy dla filozofii Witkacego efekt. Ale to moja subiektywna opinia...

    OdpowiedzUsuń