piątek, 24 stycznia 2020

Anna Kozłowska - Melancholia Modiglianiego


Piękny, uwodzicielski, zmysłowy. Wrażliwy i nieśmiały. Po alkoholu impulsywny, agresywny. Żywiołowy i namiętny jak na Włocha przystało. Artysta przeklęty. Naznaczony chorobą, która zapewniała bliską śmierć. Krótkim, intensywnym życiem wpisał się w swoją tragiczną legendę. Umarł 102 lata temu nie skończywszy 36 lat.


„Zawsze nosił w kieszeni książkę z wierszem”.

Młody i wykształcony na włoskich mistrzach trafił w wir paryskiej bohemy i artystycznej awangardy. Cygański tryb życia, dywagacje o sztuce. Szybko udowodnił talent. Nazywany Rafaellem XX wieku zostawił po sobie obrazy dziś warte setki milionów dolarów. W maju 2018 zapłacono rekordowe 157 milionów dolarów za akt „Nu couché” – czwarty najdroższy obiekt sprzedany kiedykolwiek na aukcji i najdroższy sprzedany w prestiżowym domu aukcyjnym Sothesby’s. Rozpoznawalny dzięki charakterystycznym liniom i kolorom. Malował ludzi. Przyjaciół, znajomych i nieznajomych. Szkicami płacił rachunki w barze. Pociągły owal twarzy, nienaturalnie wydłużone szyje. Tymi skromnymi środkami wydobywa osobowość portretowanej postaci. Kilka eleganckich pociągnięć i od razu widać, że to ręka „Modi”.  




„Nie szukam ani realizmu, ani braku realizmu, ale raczej podświadomego, tajemniczego instynktu tkwiącego w rasie ludzkiej.”
Portrety Modiglianiego przyciągają spokojem. Stonowanym kolorem. Minimalizmem. Bywa, że lekko niepokoją. Bo oczy, czy namalowane, czy nie, zabierają nas w podróż do wnętrza. Postaci z obrazów Modiglianiego są delikatne, kruche. Uwolnione od miejsca, czasu i akcji. Nigdzie się nie spieszą. Przyciągają oczami. Ani otwartymi, ani zamkniętymi. Nie opowiadają historii, ale natychmiast wchodzą w intymne relacje. Bliskie spotkanie tylko jeden na jeden. Mają dla nas czas, byśmy im się przyjrzeli. Koją melancholią.


„Szczęście jest aniołem o poważnej twarzy.”

Ostanie miesiące życia Modigliani spędził z Jeanne Hébuterne. Utalentowaną artystką i muzą. Matką ich córki, również Jeanne. Nierozłączni. Na przekór rodzinie i całemu światu. Na południu Francji w nadziei, że słońce i pogoda podleczą umierające ciało Modigliani maluje portrety Jeanne. W ostatnich 2 latach życia namalował 25 portretów swojej ukochanej. Jeanne w szaliku, w żółtym swetrze, w kapeluszu, w ciąży. Nie doczekają narodzin drugiego dziecka. 24 stycznia 1920 Modigliani umiera. Jeanne wyskakuje z ostatniego piętra kamienicy rodziców. Dziś leżą we wspólnym grobie na paryskim cmentarzu Père-Lachaise.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz